środa, 1 października 2014

Rozdział 3

Moja długa nieobecność jest spowodowana studiami, na których niekoniecznie się odnajduję oraz towarzyszami niedoli, którzy dzielą się na tych, z którymi piję i na tych, którzy odwracają się ode mnie na zajęciach lol. Więc to tyle. 


3 listopada
W ciągu dnia nie miałam problemów ze snem. Mogłam położyć się w dowolnym miejscu i już po kilku minutach zasypiałam. Wieczorami, kiedy było ciemno i chicho, wpatrywałam się w sufit i bałam się zamknąć oczy.
Najgorzej, moi kochani uczniowie, to być takimi dziobakami. Siedzieć, zakuwać, niewiele rozumieć. Nie za dobrze się ubierać. Nie udzielać się społecznie. Później kończycie szkołę, przychodzicie tydzień później na matury i nikt już nie pamięta waszych imion. W życiu trzeba być kimś. Większość z was nie ma to szans. Nie mówię tego złośliwie, jestem po prostu szczera z natury, moi drodzy… Ale walczcie sobie dalej, walczcie, może komuś się uda... Teraz przejdziemy do usprawiedliwień za ostatni tydzień...
 Słowa, na które nie zwracałam uwagi w ciągu dnia, wieczorami wydawały mi się ważne. Wstałam. Wyciągnęłam z torby aparat, włączyłam komputer. Po chwili uważnie oglądałam ostatnie ujęcia na ekranie. Nie obcięłam nikomu ani głowy ani butów. Balans bieli był poprawny. Kilka zdjęć było wyostrzonych tak, jak chciałam. Byłam też zadowolona ze światła. Ale wciąż coś mi przeszkadzało.
Bill Kaulitz wyglądał dzisiaj jeszcze lepiej niż podczas poprzedniej sesji zdjęciowej. Był wyspany i radosny, a pod koniec osobiście podziękował wszystkim członkom ekipy. Potrząsnął też moją ręką. Ułamek sekundy dłużej niż reszcie. Ale to mogło być złudzenie.
-Jestem przyzwyczajony do innego rodzaju pracy – wytłumaczył David Jost, wskazując na krzesło znajdujące się koło jego biurka. Sam zajął miejsce po przeciwnej stronie.
-Asystenci. Wyświetlanie zdjęć na komputerze. Wspólne konsultacje. W pani przypadku działanie jest... Raczej skromne.
Gabinet Josta był niewielki. Zgromadził w nim wiele książek, płyt, czasopism oraz błahych rodzinnych pamiątek przykrytych warstwą kurzu. Jedynie na potężnym biurku panował względny porządek. Albo tuż przed moim wejściem menadżer przeniósł stos papierów na jedną z półek w regale.
-Obiecuję, że pana nie zawiodę – zapewniłam.
Nie miałam zdjęć, które mogłabym mu pokazać. Coś przeszkadzało mi we wszystkich ujęciach, które wykonałam.
-Proszę mnie zrozumieć – rozłożył ręce. – Szanuję pani dorobek artystyczny. Rozumiem, że to pani sposób pracy i nie chciałbym go kwestionować. Chciałbym jednak zobaczyć efekty pracy. Po następnej sesji zdjęciowej – dodał.
Szkoda, że nie wiedziałam, co mi przeszkadza.
-Dobrze – zgodziłam się i bez pożegnania opuściłam pomieszczenie.
Byłam w końcu ekscentryczną fotografką. Czasami mogłam zapominać o kulturze osobistej.
Ubrałam czapkę. Chciałam jak najszybciej opuścić budynek.
*
-Nie uciekaj - usłyszałam zdecydowany głos. Po krótkiej chwili ktoś chwycił mój nadgarstek i szarpnął moim ciałem. Już nie uciekałam.
-Mogę? - Zapytał kpiąco, zachowując pozory dobrego wychowania. Sięgnął po mój aparat.
Miał czekoladowe oczy. Zazwyczaj unikałam wzroku mojego rozmówcy.
-Przecież nic nie wiesz o fotografii - skrzyżowałam ręce. - Na dodatek to tylko pierwsze próby i będzie jeszcze obróbka komputerowa.
Kiedy wpatrywałam się w jego oczy, mogłam sobie wyobrażać, że jest Billem.
-Są poprawne - ocenił.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Może tylko mnie wydawało się, że im czegoś brakuje.
-Ale mieliśmy już setki takich zdjęć - oddał mi aparat. -I nie potrzebujemy kolejnych.
Tym razem pozwolił mi odejść.
-Zwróć uwagę na ostatnie ujęcie - krzyknął. Zanim zdążyłam się odwrócić, zniknął już za drzwiami budynku.
Włączyłam aparat. Odnalazłam ostatnie ujęcie. Rozmazane. Chyba nieudane...
*
-Alex, potrzebuję pomocy.
Dziewczyna stała w drzwiach. Udawała, że jeszcze się zastanawia, ale wiedziałam, że wkrótce wpuści mnie do środka. Alex pomagała innym nawet wtedy, kiedy tego nie potrzebowali. Wyczytała kiedyś w gazecie, że Tom ma problemy ze sławą. I chodzi na terapię do drogiego psychologa. Alex mogłaby mu pomóc.
-Potrzebuję asystentki fotograficznej - wyznałam, kiedy podała mi małą filiżankę kawy i kruche ciasteczko.
-Osoby, która będzie targać za tobą sprzęt? - Zapytała, ściszając program muzyczny w telewizji. Zaprzeczyłam.
-Kogoś, kto będzie oceniać moje zdjęcia na ekranie komputera. Trochę kręcić głową. Pomagać w ocenie naświetlenia.

Oby Tom był nią bardziej zainteresowany, niż Bill mną.