środa, 10 września 2014

Rozdział 2

Dziękuję za wszystkie komentarze i wszystkich czytelników. Bądźcie ze mną dalej proszę :)
Przepraszam, dodatku nie ma, bo jednak stwierdziłam, że nie pasuje. Dzisiaj dodano mój pierwszy oficjalny sylabus na jakiś okropny przedmiot biolomolo. Spóźniłam się dwa dni z rozdziałem. I byłam dzisiaj zazdrośnicą, trochę mi wstyd. W związku z powyższymi argumentami napisałam coś dłuższego i wprowadziłam chłopców, żeby się lepiej poczuć. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca ;)


27 października
Kiedyś mama porzuciła tatę, spakowała dwie walizki i wyjechała. Przeprowadziła się do Berlina, a my nie mieliśmy już walizek, tylko wielki plecak na dalekie podróże. Wynajmowała apartament ze swoim chłopakiem. Później zamieniła chłopaka na lepszego, który miał mały dom na obrzeżach miasta. Od tego czasu mogłam bezkarnie pomieszkiwać w jej mieszkaniu bez jej wiedzy, kiedy tylko miałam na to ochotę. Dzięki temu poznałam nocne życie w Berlinie. Może powinnam jej podziękować.
W Berlinie było zupełnie inaczej niż w moim rodzinnym mieście. Głośniej i szybciej, więcej ludzi, wyższe budynki, bardziej zanieczyszczone powietrze. Czasami stałam na przystanku i wcale nie czekałam na żaden autobus, zresztą nie miałam ani biletu ani celu podróży. Obserwowałam nieznajome twarze. Wymyślałam różne historie. To było nawet zabawne, chociaż bezproduktywne. Marnowałam czas, czekając na noc.
Kiedy wybijała dwudziesta pierwsza, miałam mocny makijaż i ubierałam krótką, obcisłą sukienkę. Potem tylko szpilki i perfumy Diora. Szłyśmy na miasto. Ja, Alex i siostry Schwarz.
Członkowie Tokio Hotel byli idolami z przeszłości. Mgliście pamiętałam ich plakat wyrwany z Bravo na mojej ścianie. Chyba ich lubiłam. Z drugiej strony na tablicy korkowej przypięłam też kiedyś fotografię Led Zeppelin, chociaż nie przesłuchałam ani jednego ich utworu. Po prostu pasowali do klimatu w moim pokoju. Tak mi się wydawało.
-Sara Kamińska! - Donośny głos mojej wychowawczyni wybudził mnie z letargu. Mogłaby spokojnie mówić znacznie ciszej, ale widocznie lubiła, kiedy słuchali ją także wszyscy zgromadzeni na korytarzu. - Masz usprawiedliwienie za wczoraj?
-Tak - potwierdziłam, grzebiąc w torbie. Po krótkiej chwili znalazłam odpowiedni zeszyt i zaniosłam do biurka. Spojrzała pobieżnie na kilka zdań napisanych przeze mnie dwie godziny temu i na niedbale podrobiony podpis ojca. Narysowała ogromną parafkę i odprawiła mnie gestem dłoni.
Uczniowie w tylnych ławkach zajmowali się odrabianiem zaległej pracy domowej albo grą w karty, licząc na wygraną pieniężną. Osoby siedzące bliżej wychowawczyni spały. Mniejszość sprawdzała aktualizację statusów na facebooku. Moi drodzy, nie traktujcie mnie, jakbym była ograniczona intelektualnie. Nie wiem czego was uczą wasi rodzice w tych waszych domach. Ja dobrze wiem, że wszyscy oszukujecie. Wagarujecie. Zostajecie w domu, a oni wam pozwalają na takie budowanie życia na kłamstwie. To jest po prostu odrażające. Tak nie będzie w żadnej pracy. Jeszcze się na tym przejedziecie. Ale ja nic nie widzę i nic nie słyszę...
-Wstawaj, muszę jakoś wyjść - poczułam silne uderzenie w ramię. Szybko wstałam i przepuściłam moją sąsiadkę z ławki. Zebrałam porozrzucane zeszyty i długopis, pospiesznie wychodząc z klasy.
W kieszeni poczułam wibrację mojej komórki. David Jost poinformował mnie, że oficjalnie otrzymałam zlecenia na wykonanie fotografii Tokio Hotel do nadchodzącego wydawnictwa zespołu.
*
28 października
Sara Kamińska żałowała za swoje przewinienia, przyrzekła już nigdy nie zakłócać spokoju Billa Kaulitza, a jej matka zapłaciła odszkodowanie. Adwokat ostrzegł ją, że następnym razem może nie udać jej się już tak łatwo.
Dobrze, że Sienna była wolnym człowiekiem.
-Poproszę jeden bilet ulgowy do Berlina - kobieta w okienku zmierzyła mnie nieprzyjemnym wzrokiem.
-Legitymacja - zażądała.
Wyciągnęłam z portfela dokument i jej podałam. Pokręciła głową. Mruknęła do siebie, że ta dzisiejsza młodzież to w ogóle jest niezrozumiała jak wyższa matematyka. I kto to ich wypuszcza z domu w takim stroju. Podała mi bilet. Nie podziękowałam.
Pociąg był względnie nowoczesny. Ostatni raz przed wyjazdem sprawdziłam czy wszystko zabrałam. Mała torba podróżna, portfel, komórka, ładowarka, aparat fotograficzny i podręcznik jak robić dobre zdjęcia dla średniozaawansowanych ukryty w książce kucharskiej.
Kiedyś byłam całkiem niezłym fotografem. Może nie miałam wystarczającej wiedzy ani umiejętności, ale spędzałam każdą chwilę na szukaniu ciekawych ujęć. Miałam całkiem dobrą lustrzankę i kilka obiektywów. Później poszłam do liceum i wszystko się zmieniło.
-Cześć Sara - w słuchawce zabrzmiał ciepły głos mojej koleżanki. - Cieszę się, że u ciebie już lepiej. Spotkałam wczoraj twoją mamę na klatce. Może to dobrze, że odpoczniesz trochę od Berlina... Od nas - dodała szybko.
-Też tak uważam - uśmiechnęłam się sztucznie, chociaż moja rozmówczyni nie mogła mnie zobaczyć. - Wiesz, mam za chwilę fizykę. Więc nie mam za dużo czasu.
Pociąg stanął na pierwszej stacji.
-Ja też mam przerwę. Chciałam się tylko upewnić, że wszystko w porządku.
Wsiadło kilkoro pasażerów z walizkami.
-To już się upewniłaś? - Zapytałam. - To cześć.
Podszedł do mnie konduktor. Bez słowa podałam mu legitymację i bilet.
-Nie! Masz rację, Sara. Dzwonię w innej sprawie - jej głos lekko zadrżał.
-Jakiej? - Dobrze znałam odpowiedź.
-Sara, myślałaś, że się nie domyślę? Sienna Fahrer, zawodowy fotograf... Coś mi to przypomina. A tobie?
-Mnie nie. Posłuchaj Alex, o nic się nie martw.
-Nagle dostajesz pracę i będziesz robić zdjęcia zespołowi. Z zerowym doświadczeniem i z cudzym portfolio…
-Zajmij się swoim życiem, a ja zajmę się swoim. A jeśli chciałabyś powiedzieć coś mojej matce pamiętaj, że ja nigdy cię nie wsypałam. Uwierz, że mogłam – ta rozmowa zaczynała mnie już nużyć
-Ale jak ci się to, na Boga, udało?
-Możesz się śmiać, ale byłam tylko u fryzjera. To cześć.
Rozłączyłam się.
*
Kiedy weszłam do pomieszczenia, stał wyprostowany. Mówił głośno i gestykulował. Wokół niego zebrał się sztab profesjonalistów, którzy przysłuchiwali się jego słowom.
Znałam go lepiej niż samą siebie. Przeczytałam wszystkie artykuły w gazetach krajowych, a przede wszystkim zagranicznych. Dla niego chodziłam na intensywny kurs niemieckiego. Kiedy dowiedziałam się, że jego ulubionym filmem jest Pulp fiction, oglądałam go kilkanaście razy, żeby zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Nasze znaki zodiaku, według kilku horoskopów, miały ogromne szanse na stworzenie romantycznego i energetycznego związku. Nie miał czasu na czytanie książek, więc ja też przestałam. Zamiast do księgarni zaglądałam do Empiku po płyty.
-Mój lewy profil jest lepszy od prawego. Bardziej arystokratyczny - Bill Kaulitz nie potrząsnął mojej dłoni. Nie spojrzał na mnie. Był zajęty uważnym obserwowaniem swojej twarzy w lustrze. - Więc nie życzę sobie żadnych zdjęć z prawym profilem. Moje prawe ucho jest znacznie mniejsze od lewego. To zaburza równowagę. Poza tym jedno pasmo włosów z prawej strony, o to, zawsze się kręci. Nieważne, ile go prostuję, po pięciu minutach znowu się pokręci i wtedy to już wyglądam po prostu koszmarnie...
Biedny Bill!
-Pani jeszcze nie jest gotowa? - Wrzasnął menadżer zespołu i koordynator całego projektu David Jost tuż koło mnie. Podskoczyłam, nieświadoma, że zdążył się pojawić w pomieszczeniu.
Zaczęłam wyciągać mój sprzęt z torby i przygotowywać aparat do wykonywania zdjęć.
-Płacimy za każdą minutę, którą spędzamy w tym studiu - uściślił Jost, przenosząc wzrok ze mnie na resztę ekipy. - Dlatego nie możemy marnować czasu na stanie i nicnierobienie. Postać można na zewnątrz.
Wizażystki zaczęły biegać i poprawiać wszystkich w zasięgu wzroku. Gustav nie chciał zmienić czarnej koszuli na szarą ze złotym orłem. Georg rozmawiał z kimś przyciszonym głosem przez telefon. Toma nigdzie nie widziało.
-Oczywiście, oczywiście – silił się na spokój Jost. – Płacimy za każdą minutę, ekipa na miejsca, dopiąłem wszystko na ostatni guzik, a Toma nie ma. Pewnie, po co miałoby się przychodzić punktualnie…
Nie słuchałam słów menadżera. Błądziłam wzrokiem za Billem, który wciąż nie mógł się zdecydować, który z dwóch naszyjników wybrać. Minęło już dziesięć minut odkąd przekroczyłam próg pomieszczenia. Powinien już coś poczuć. Poczuć, że ja, jego przeznaczenie, jestem w tym samym pomieszczeniu.
Drzwi uderzyły o ścianę. Do pomieszczenia wszedł Tom w ciemnych okularach, nieprzygotowany do żadnych ujęć, ale z szerokim uśmiechem. Wesoło zamachał na powitanie Jostowi, który ostentacyjnie zignorował ten gest pojednania.
Wszyscy byliśmy gotowi. Światła ustawione.
Bill dalej mnie nie zauważył.
-Tylko nie zapomnij włączyć aparatu, kochana! – Mruknął Tom. Zmierzył mnie złośliwym wzrokiem i mrugnął.

Chyba nie mógł mnie rozpoznać…

5 komentarzy:

  1. A co jeśli jednak Cię rozpoznał? Ah, ten Tom, dociekliwy jak zawsze. Bill zapatrzony w swoje odbicie, ale nie aż tak. Ja nawet nie wiem, który profil mam lepszy. Wyglada na to, że ma lekką obsesję na swoim punkcie. Gustav jak zawsze spokojny, ale umie postawić na swoim- szkoda, że ja tak nie umiem. Będzie jej dość trudnie szkła praca z zespołem, przynajmniej tak mi się wydaje. Zobaczymy czy Tom coś wie, zobaczymy. Czekam i dużo weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho! I nic nie poczuła? Żadnej magii? Nic nią nie wstrząsnęło? Nogi się nie ugięły, świat nie zawirował!? Czyżby jej obsesja, była już tylko zwykłą, pustą obsesją wypraną z uczuć..? Może faktycznie to co czuła, już dawno przeminęło... A ona została tylko z wmówionym sobie celem w głowie...
    Bill tutaj został przedstawiony niczym wielki panicz xD Za to jego braciszek, jak zwykle pozytywnie złośliwie ;> Może i ją rozpoznał... Choć jest też możliwa wersja, że mówiąc ostatnie zdanie, miał na myśli, że oślepi ją jego blask i zapomni, co powinna zrobić xD Z Kaulitzem nigdy nic nie wiadomo :D
    No nic, czekam na kolejny odcinek! ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tooooooooom <3 Mimo, że to Billa kocham i tak mnie rozbraja :D A Sienna? No cóż jak się kocha to się jest gotowym na wszystko- ja bym pewnie porwała cały zespół i najlepiej już nigdy nie wypuściła :p Żartuję :D Oczywiście kocham tą historię jak pisałam po raz pierwszy i czekam na nexta <3 Życzę weny na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, co mam napisać. Znowu. Jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że brak mi słów!
    Pierwszy raz czytam coś takiego i... BARDZO mi się podoba. Jestem strasznie ciekawa dalszej fabuły i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz i kolejne rozdziały będą mnie tak samo zaskakiwać.
    Życzę weny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zmiana fryzury nie zmienia człowieka, ale jak to mówią otwiera nowy etap w życiu. Nie wiem, czy ta zmiana mi się podoba. Szczerze mówiąc mam ambiwalentne uczucia, co do postępowania bohaterki. Nie wydaje mi się ona miłą osobą. Jest przebiegła i to mnie przeraża. Mam się zacząć bać o chłopaków?
    Ściskam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń